Służba więzięnna za pomocą wykrywacza kłamstw chce ustalić, który z pracowników Zakładu Karnego we Włodawie udostępniło prasie wewnętrzną instrukcję wraz z domowymi adresami i prywatnymi telefonami strażników więziennych.
Dokumenty, które wyciekły do prasy, zawierały Instrukcję Alarmową Zakładu Karnego we Włodawie” wraz z prywatnymi
adresami i telefonami strażników. Szefostwo służby więziennej zapewnia, ze dokumenty nie byty objęte klauzulą tajności, ale
przyznaje, iż doszło do złamania prawa i chce ustalić, który z pracowników wyniósł informacje za więzienne mury.
-
Te informacje nie zaważą na bezpieczeństwie jednostki. Dokumenty dotyczyły standardowej procedury działań
funkcjonariuszy w razie kryzysu czy wybuchu buntu w zakładzie. Podobne procedury obowiązują w każdym zakładzie karnym
w Polsce.
Informacjami tajnymi można nazwać jedynie te, które dotyczą np. obronności , czyli rodzaju uzbrojenia jednostki czy konkretnego strażnika zapewnia Jacek Zwierzchowski, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Lublinie , Ale prawo zostało ewidentnie złamane , jeśli chodzi o ujawnienie danych osobowych strażników.
Dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Lublinie zlecił powołanie specjalnej komisji do wyjaśnienia sprawy wycieku informacji. Do 20 grudnia komisja ma czas na zakończenie czynności wyjaśniających i przygotowanie sprawozdania. W ubiegły czwartek i piątek dziewięciu pracowników więzienia z Włodawy, którzy mieli dostęp do dokumentów , zostało przebadanych wariografem. Test na prawdomówność przejdzie jeszcze dwóch pracowników więzienia. Karygodne jest , że któryś z pracowników skopiował dokumenty i chciał upublicznić dane osobowe funkcjonariuszy więziennych. Złożyliśmy już do włodawskiej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie mówi Dariusz Demczuk rzecznik prasowy Zakładu Karnego we Włodawie. Nie znamy motywów działania osoby. W dotychczasowej historii naszego zakładu nigdy nie zdarzyło się nic podobnego. Wszystkie systemy działały sprawnie zawiódł tutaj czujnik ludzki mówi Demczuk
źródło: Nowy Tydzień