Życie uratowali jej lekarze z Zamościa jak się okazało w ostatniej chwili , bo stężenie trujących substancji w organizmie kobiety było tak wielkie , że zagrażało jej życiu. Lekarka z włodawskiego szpitala dwukrotnie odmówiła wysłania karetki do wyjącej z bólu kobiety.
Żona pana Stanisława z Włodawy od dawna cierpi na chorobę kości. W niedzielną noc, 26 stycznia dostała straszliwego ataku. Wyjąc z bólu wykręciła numer pogotowia ratunkowego. Dyspozytorka podała numer do świątecznej nocnej opieki zdrowotnej. Po telefonie na oddział pani doktor która pełniła wtedy dyżur zaczęła ją wypytywać o chorobę i poradziła , by zwiększyć dawkę leków przeciwbólowych. Po paru godzinach zadzwoniła ponownie i ta sama lekarka powiedziała , że wyślę pomoc za 3 godziny. Nie myśląc długo zabrałem żonę do szpitala do Zamościa gdzie przebywa do dzisiaj opowiada pan Stanisław Kwiecień.
źródło: Nowy Tydzień