Bardzo tajemnicze zjawisko wystąpiło 9 lipca na terenie Białej Podlaskiej . Około godz. 22 po gorącym dniu małżonkowie Krystyna i Jarosław Aduckiewiczowie odpoczywali na balkonie. Wtedy pan Jarosław dostrzegł tajemnicze dwa obiekty poruszające się po niebie.
OGLĄDAJ RELACJĘ PULSMIASTA.TV
- Kryśka, no chodź szybko! – zawołał żonę. – Co się dzieje? – spytała i niezbyt szybko ruszyła w stronę balkonu. – Patrz! – wskazał ręką na jaśniejącą na niebie kulę. – O, matko! – wykrzyknęła patrząc na ognistą materię przemieszczającą się z coraz większą prędkością. – O, Boże, drugi! – wykrzyknęła ze zdziwienia i szybko ruszyła po aparat fotograficzny. Chwyciła też za lornetkę i podała mężowi.
Pan Jarosław potwierdza, że akcja toczyła się szybko. Szacuje, niesamowite zjawisko trwało może półtorej minuty. – Od strony północnej pojawiła się na niebie lecąca czerwona kula. Przyspieszała podążając w naszą stronę. Nagle ukazała się druga wyraźniejsza kula, która się żarzyła. Tak szybko się poruszała, że miałem problem z przesuwaniem lornetki. Widziałem jakby ognistą latarnię z aureolą wokół niej. Szybko jednak obie kule znikły rozpływając się w czymś podobnym do mgły – wspomina mężczyzna.
Jego żona pamięta, że kiedy przyniosła aparat fotograficzny, to już jedna z kul zaczęła się rozpływać na niebie. Wtedy gwałtownie zaczęła przyspieszać druga. Tak szybko nie latają żadne samoloty. – Widziałam jaskrawoczerwoną żarzącą się kulę. Kiedy i ona znikła, myśleliśmy, że pojawi się z drugiej strony bloku. Gdy pobiegliśmy do drugiego okna, już nie było śladu po niesamowitych obiektach – wspomina z emocją pani Krystyna. – Strasznie to przeżyłam. Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Coś niesamowitego widziałam – wyjawia.
Oboje małżonkowie pokazali w swojej pracy dowody na niesamowite zjawisko. Kategorycznie twierdzili, że nie mogły być to żadne lampiony, samoloty lub balony. Za bialską obwodnicą nie ma żadnego domu weselnego, w dodatku w poniedziałki nigdzie nie odbywają się takie imprezy.