Pod drzewem, przy płocie, na parkingu lub w pobliskiej przychodni załatwiają potrzeby fizjologiczne interesanci, którzy przyjeżdżają do włodawskiego oddziału ARiMR. – To skandal, żeby w instytucji nie było ogólnodostępnej toalety! – oburzają się petenci.
Są takie dni, że w kolejce do włodawskiej ARiMR trzeba spędzić nawet kilka godzin. Atmosferę, jaka wtedy panuje, trudno nazwać sielankową. Jakkolwiek z opanowaniem nerwów można sobie poradzić, to już z parciem na pęcherz sprawa nie jest łatwa. I tu pojawia się problem, bo w biurze obsługi nie ma nawet jednej toalety. Rolnik, którego akurat chwyci potrzeba, ma więc dwa wyjścia. Może poprosić pracowników biura o wpuszczenie do zamkniętej części administracyjnej, gdzie toalety są, albo szukać ratunku gdzie indziej – np. w mieszczącej się obok przychodni lekarskiej. Ale o tym, niestety, nie wszyscy wiedzą, więc najpilniejsze potrzeby załatwiają w innych, mniej lub bardziej do tego nadających się miejscach na świeżym powietrzu. Tym jednak narażają się Straży Miejskiej lub policjantom. Złapani na gorącym uczynku muszą liczyć się nawet z mandatem, a ich tłumaczenia o braku alternatywy pozostają najczęściej wyśmiane. – To skandal, że w XXI wieku rolnik, który przyjechał tu często wiele kilometrów i godzinami czeka na swoją kolej, nie ma gdzie załatwić podstawowych potrzeb – mówi rolnik z Michałowa. Jego wzburzenie podzielają inni petenci. – Oczywiście, urzędnicy mają swoje toalety na zapleczu, ale o nas to już nie pomyślano – denerwują się ludzie. – Czy to taki problem, żeby wygospodarować kawałek miejsca na jeden kibelek? – pytają zdegustowani.
Takimi rewelacjami szczerze zdumiony jest Marek Pawłowski, kierownik włodawskiego oddziału ARiMR. – Rzeczywiście, w części dla petentów nie ma toalety, ale pierwszy raz słyszę, żeby ktoś miał z tym problem – dziwi się kierownik. – Jeżeli zajdzie taka potrzeba, wystarczy poprosić obsługę, a ta na pewno umożliwi skorzystanie z toalety dla personelu. O ile się orientuję, w innych oddziałach terenowych jest podobnie, więc nie sądzę, aby konieczne było budowanie oddzielnej toalety dla petentów. Tym bardziej, że kolejki tworzą się tylko raz w roku, kiedy rolnicy składają wnioski o dopłaty, ale taka sytuacja nie trwa dłużej niż dwa tygodnie – wyjaśnia Pawłowski.
źródło; NOWY TYDZIEŃ