Pochodzący z Włodawy bracia Adam i Przemysław Abramczukowie wejdą na najwyższą górę świata Mount Everest. Żeby tego dokonać, nie pojadą jednak do Nepalu, lecz do Warszawy. Tam bowiem wejdą 65 razy po schodach na 42. piętro (136,5 m) hotelu Marriot, czyli pokonają dokładnie 8850 m w pionie. I to wszystko w ciągu 24 godzin. Początek o ósmej rano w sobotę, 24 stycznia.
Po raz pierwszy w Polsce biegacze będą mieli szansę wbiec na szczyt hotelu Marriot i to po wielokroć. Już zgłosiła się maksymalna liczba – dwustu – uczestników biegu. Wśród nich są dwaj policjanci z Włodawy – bracia Abramczukowie, którzy wystartują razem z koleżanką z Łukowa – Martą Chruściel.
- W całej zabawie chodzi o to, żeby w ciągu 24 godzin wbiec po schodach 65 razy i tyle samo razy zjechać windą na dół. Są oczywiście przewidziane przerwy na posiłek, regenerację sił itp. Wbieganie na 42. piętro zajmuje przeciętnie ok. ośmiu minut. Jak łatwo policzyć, samego wbiegania jest zatem ponad osiem godzin… Trenujemy już od dłuższego czasu i na pewno damy radę zdobyć Everest – mówi pan Adam.
Adam i Przemysław Abramczukowie są rodzonymi braćmi, pochodzą z Włodawy. Obaj są policjantami. Adam pracuje we włodawskiej komendzie policji, Przemysław – w stołecznej.
WIĘCEJ W NOWYM TYGODNIU
Co ważne, młodzi policjanci swój wyczyn dedykują małej dziewczynce chorej na mukowiscydozę, której w ten sposób pomogą również finansowo. O tym szerzej w najbliższym numerze.
Organizatorem biegu jest Fundacja Wsparcia Ratownictwa RK, która zainicjowała akcję „Biegamy po schodach” – cotygodniowe treningi na schodach warszawskich wieżowców.
W Marriott Everest Run nie liczy się tempo, trzeba jedynie w wyznaczonym limicie czasu wbiec na wymarzony szczyt. Impreza ma formułę wyzwania, pozbawiona jest rywalizacji czasowej. Przerwy między poszczególnymi wejściami na szczyt mogą być dowolnie długie. Na uczestników „wyprawy” czekać będą strefy odpoczynku, dzięki którym szybka regeneracja będzie przyjemniejsza. Wszyscy zawodnicy wchodzić będą jedną klatką schodową, a zjeżdżać windą. Należy się nastawić na to, że ze względu na ograniczoną ładowność windy czasem trzeba będzie trochę poczekać na górze.
źródło: Nowy Tydzień