Andrzej Rysz, przedsiębiorca z Okuninki, omal nie wyrwał serca wójtowi Tadeuszowi Sawickiemu w ferworze dyskusji dotyczącej zakłócania ciszy nocnej podczas sezonu nad Jeziorem Białym. Na szczęście udało się uspokoić adwersarzy.
Posiedzenie komisji bezpieczeństwa i porządku we Włodawie zdominowane było dyskusją dotyczącą przede wszystkim problemów przedsiębiorców z hałasem w godzinach nocnych. – Tak naprawdę hałas wytwarza pięć podmiotów – mówił Andrzej Rysz, który reprezentował stowarzyszenie SPLOT. – Jest to jednak takie natężenie niskich tonów, że nawet spanie z zatyczkami w uszach nic nie pomaga. Bywało tak, że wczasowicze, którzy rezerwowali domki na tydzień, już po jednej nocy wyjeżdżali z rodzinami. Oczywiście żądając zwrotu pieniędzy. W podobnym tonie wypowiadał się innym przedsiębiorca z Okuninki – Krzysztof Mucha – Nawet w Tajlandii lokale są otwarte tylko do 2 w nocy, a u nas bębnią do 4-5 rano. W nocy nad Białym jest teraz niebezpieczniej niż w Kairze, bo u nas zdecydowanie łatwiej w łeb można dostać.
CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ
źródło: Nowy Tydzień