Dwa tygodnie temu właściciel działki leśnej w Sobiborze powiadomił włodawskich policjantów, że pracownicy Zakładu Energetycznego we Włodawie bezprawnie wycięli na jego działce kilkadziesiąt drzew o wartości 45 tys. zł. W tej sprawie najdziwniejsze jest to, że właściciel lasu był obecny przy wycince a nawet pomagał energetykom!
18 stycznia pracownicy Zakładu Elektrycznego we Włodawie wyjechali w teren, aby oczyścić pas ziemi pod linią elektryczną. Tego dnia mieli pracować w Sobiborze, gdzie niektóre drzewa niebezpiecznie przechylały się w stronę przewodówka, co mogło spowodować nie tylko przerwanie linii, ale i pożar lasu. Pracowników Zakładu Energetycznego wezwał właściciel działki, który jeszcze jesienią ubiegłego roku prosił o usunięcie drzew rosnących wzdłuż i pod linią elektryczną przebiegającą przez jego działkę. Był także obecny przy ich wycince, mało tego, pomagał energetykom w pracy. Zobowiązał się również, że samodzielnie i na własny koszt wywiezie ścięte sosny. Dlaczego zatem zgłosił sprawę policji. Tego nie wiadomo.
Według prawa energetycznego właściciele działek, przez które przebiega linia elektryczna, nie mogą w jej bezpośrednim sąsiedztwie dokonywać żadnych nasadzeń. Powinni oni zdawać sobie sprawę, że drzewa takie mogą stanowić zagrożenie i energetycy mają w takich wypadkach prawo do ich usuwania.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, do Zakładu Energetycznego nie wpłynęło jeszcze żadne pismo w sprawie uregulowania rzekomej szkody.
źródło: NOWY TYDZIEŃ