Krzyki, wołanie do dzieci po nazwisku, wyzwiska, czy zmuszanie ich do zjedzenia obiadu – takie „środki wychowawcze” stosuje kierowniczka stołówki w Zespole Szkół w Urszulinie. Doszło do tego, że większość gimnazjalistów zrezygnowała z obiadów. – To nie obawa przed panią ze stołówki, ale chęć dbania o linię popularną wśród gimnazjalistów – zaskakująco tłumaczy sytuację dyrektor placówki Mirosław Chudzik.
O mobbingu trwającym w najlepsze pod okiem dyrektora Zespołu Szkół w Urszulinie poinformowali nas zbulwersowani rodzice uczniów. – Trzeba w końcu coś z tym zrobić, bo dojdzie do tego, że przez tą panią stanie się jakaś tragedia - mówią. Ich słowa nieoficjalnie potwierdzają też niektórzy nauczyciele zatrudnieni w placówce. A trzeba przyznać, że z ich opowieści wyłania się dość przerażający obraz pani kierowniczki, która żelazną ręką ma dzielić i rządzić nie tylko stołówką, ale też i samym dyrektorem szkoły. – Ta chora sytuacja trwa w najlepsze z małą tylko przerwą, bo po skardze złożonej do dyrektora, wójta gminy Urszulin oraz Kuratorium Oświaty w Lublinie na kilka tygodni pani ze stołówki złagodniała. Dostała upomnienie, które było jedyną karą za jej postępowanie. Teraz znowu „odżyła”, więc wyzywanie dzieci od gnojków, chamów itp., krzyki, wyzwiska i psychiczne pastwienie się nad dziećmi ponownie stało się jej codziennym rytuałem – mówi proszący o anonimowość rodzic. Na dowód przedstawia nagranie wykonane dyktafonem, na którym słychać podniesiony ton pani ze stołówki. – Szkoda, że wcześniej nie wpadliśmy na ten pomysł, bo to, co jest nagrane tutaj, to tylko małe piwo w stosunku do wszystkich możliwości tej kobiety – dodaje rodzic. Według niego w szkole w Urszulinie doszło do takiej sytuacji, że dzieci boją się chodzić na stołówkę. – Jedno z nich prawie wymiotowało z nerwów, gdy stojąca nad nim pani Ala wykrzykiwała, że ma zjeść wszystko z talerza.
źródło: Nowy Tydzień