Kilka dni temu, ktoś z wczasowiczów w Okunince wypuścił lampion szczęścia. Płonący gadżet uniósł się do góry, a po chwili osiadł na dachu nowo budowanego pensjonatu. Interweniować musieli strażacy.
- Ktoś z turystów zadzwonił do nas, że na dachu osiadł palący się lampion i od niego zapalił się budynek. Było około godziny 20.50. Gdy przyjechaliśmy na miejsce okazało się, że na szczęście do pożaru nie doszło. Ponieważ było już ciemno od blachy odbijał się tylko blask lampionu. Zdjęliśmy go w porę. Gdyby jednak nikt nie zawiadomił nas na czas, to rzeczywiście mielibyśmy co robić – mówi st.kpt. Waldemar Makarewicz, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej we Włodawie.
Lampiony są bardzo niebezpieczne. W Polsce już kilkakrotnie były przyczyną pożarów. Jednak ich używania nie regulują żadne przepisy prawne. – Cztery dni temu otrzymaliśmy zapytanie, czy wydajemy pozwolenie na puszczanie lampionów podczas wesel. Ani my, jako straż, ani żaden inny organ takiego pozwolenia nie wydaje, bo prawo polskie tego nie przewiduje. Wiem jednak, że przygotowywane są jakieś przepisy, aby to zmienić. W niektórych krajach nawet całkowicie zakazano stosowania lampionów – wyjaśnia KP PSP we Włodawie.
Są za to przepisy prawne, które zakazują nieostrożnego obchodzenia się z ogniem w pobliżu lasów, łąk, torfowisk, czy budynków, a puszczanie papierowych lampek do takiej właśnie kategorii zagrożenia zaliczono. Jeśli dojdzie do pożaru, to sprawcą nie jest wówczas osoba, która ten lampion puściła, ale organizator imprezy. Karą jaka za to grozi, może być nagana, grzywna, areszt, a nawet więzienie.
- W Okunince wprawdzie do pożaru nie doszło, ale niech to będzie przestrogą. Odradzamy wszystkim puszczania lampionów w okolicy zabudowań i lasów, zarówno podczas wesel, jak i innych imprez okolicznościowych – dodaje Makarewicz.
Źródło: SUPER TYDZIEŃ