Pogotowie nie chciało przyjechać, do szpitala dotarli taksówką. Dyspozytorka włodawskiego pogotowia odmówiła wysłania karetki do chorej kobiety. W środku nocy taksówką do szpitala przywiózł ją syn. Na miejscu okazało się , że stan zdrowia kobiety jest na tyle poważny, że wymaga natychmiastowej hospitalizacji. Stacja Ratownictwa Medycznego nie ma sobie nic do zarzucenia.
W nocy , 10 stycznia , mieszkanka Wołczyn (gm. Włodawa) poczuł się bardzo źle. Narzekała na przejmujący ból ręki w okolicach obojczyka. Ponieważ niemłoda już kobieta od lat choruje na cukrzycę, nadciśnienie, miażdżycę, a do tego przeszła ciężki udar, jej syn postanowił wezwać pogotowie. Niestety, po kilku minutach rozmowy pani dyspozytor stwierdziła, że nie wyślę karetki, bo stan zdrowia mojej mamy tego nie wymaga. Potem przekierowała do włodawskiego szpitala. Lekarka będąca w tym czasie na dyżurze kazała natychmiast przywieźć mamę do szpitala. Nie mamy samochodu, więc pojechaliśmy taksówką. Na miejscu pani doktor od razu zapytała, dlaczego nie zadzwoniliśmy po karetkę. Była bardzo zbulwersowana faktem, że pogotowie odmówiło przyjazdu, bo stan zdrowia mamy był bardzo zły. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i mama po kilku dniach wyszła ze szpitala.
O wyjaśnienie zwróciliśmy się do Anety Szepel, pielęgniarki koordynującej ze Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie. Według niej przyjmująca zgłoszenie dyspozytorka zachowała się właściwie. Dyspozytor jest osobą medyczną. Jego zdaniem jest zrobić wywiad zgodnie z obowiązującymi procedurami. Stan pacjentki w jakim trafiła do szpitala mógł on objawić się dopiero na miejscu podkreśla Szepel.
Na terenie Włodawy i powiatu włodawskiego mamy trzy karetki ,więc siłą rzeczy musimy odrzucić lub przekierować zgłoszenia, które nie wymagają naszego przyjazdu.
źródło: NOWY TYDZIEŃ