Związkowcy z włodawskiego PKS-u spotkali się w ratuszu z władzami samorządowymi powiatu, miasta i gminy. – Trzeba zrobić wszystko, by pomóc pracownikom i nie dopuścić do likwidacji tego potrzebnego we Włodawie zakładu pracy – mówił starosta Andrzej Romańczuk. Jednocześnie obiecał spotkanie pracowników z dyrektorem oraz przedstawicielami Lubelskiego Urzędu Marszałkowskiego, który jest właścicielem spółki.
Sytuacja włodawskiego PKS-u od wielu lat jest trudna. Jeszcze bardziej pogorszyła się z końcem listopada ub.r., kiedy to sprzedano tzw. dworzec we Włodawie przy ul. Chełmskiej. O ile bowiem teraz zatrzymujące się tam prywatne busy raczej dalej nie będą miały większych problemów z parkowaniem czy zawracaniem, to już pks-owskie autobusy, ze względu na znaczne rozmiary, mogą sobie z tym nie poradzić. Warto jednak dodać, że w ostatnim czasie włodawski PKS, zatrudniając ponad 70 osób, nie przynosi strat. – Gdyby nie ten ogon zadłużenia naszego, tobyśmy mieli całkiem całkiem… – mówił podczas spotkanie Janusz Rysz, przedstawiciel związków zawodowych działających w PKS-ie.
Spotkanie, zwołane przez burmistrza Wiesława Muszyńskiego na wyraźne życzenie pracowników PKS-u, miało głównie cel informacyjny. J. Rysz przekazał władzom samorządowym głębokie zaniepokojenie załogi obecną sytuacją ich zakładu pracy. – Zabranie i sprzedaż dworca to zwykła grabież – tak to odczytujemy – mówił związkowiec. – Został on bowiem sprzedany bez żadnej wiedzy załogi i zostaliśmy teraz bez dworca. A trzeba pamiętać, że dziennie wykonujemy 190 kursów, zaś miesięcznie przewozimy 90 tys. pasażerów.
WIĘCEJ W NOWYM TYGODNIU
Pracownicy włodawskiego PKS-u próbują założyć nawet spółkę pracowniczą. Przystąpiły do niej 53 osoby, ale rozmowy na temat przyszłości trwają, choć w tzw. międzyczasie tajemniczy inwestor strategiczny z Hiszpanii podobno się wycofał. Pracownicy uważają, że ten zakład można uratować, choć dużą bolączka jest leciwy już tabor. Wiedzą jednak, że najkorzystniejszą formą ratowania PKS-u jest dialog i o niego proszą.
Ze swojej strony burmistrz W. Muszyński obiecał wszechstronną możliwą pomoc. – Włodawski PKS to łącznie z rodzinami kilkaset osób, do tego możliwa doskonała promocja naszego miasta – mówił burmistrz. – Dlatego należy zrobić wszystko, by ten zakład pracy z tak pięknymi tradycjami nie podzielił losu tartaku i przetrwał.
- Kluczem do sukcesu PKS-u nie jest samo miasto Włodawa, lecz okoliczne miejscowości – mówił na zakończenie starosta A. Romańczuk. – Zrobię jednak wszystko, by władze województwa oraz dyrekcję w Lublinie do Włodawy zaprosić i porozmawiać na ten temat. Bo czas nagli.
źródło: Nowy Tydzień