Basen we Włodawie ledwo otwarty, a już jest źródłem konfliktów i niepokojów. Powód? Finanse i brak możliwości wysyłania uczniów na zajęcia pływackie. Pełnowymiarowy basen, który miał być chlubą Włodawy, jakoś nie przezywa oblężenia. - Problem nie tkwi w tym, że brak jest chętnych, tylko w braku możliwości korzystania z niego przez dzieci z dwóch miejskich podstawówek – mówi jeden z nauczycieli.
Z harmonogramu zajęć na basenie jednoznacznie wynika, ze jest on wykorzystywany tylko w trzydziestu procentach. W soboty i nie-dziele z basenu nie korzysta nikt lub prawie nikt. Cena za godzinę dla dorosłych wynosi 7 zł, zaś dla dzieci (w tym także niepełno-sprawnych) aż 6.
Z trzech miejskich szkół jedynie gimnazjum nr 1 jako tako regularnie korzysta z basenu w ramach zajęć wf. – Są dwa tego powody – mówi nauczyciel. – Jeden to nieduża odległość od szkoły – ok. 150 m. Drugi to… wzrost uczniów. Głębokość wody w pływalni waha się bowiem od 135 do 180 cm.
14-latko wie z reguły mają już ponad 150 cm wzrostu, zatem w miarę bezpiecznie mogą przebywać w basenie, nawet bez umiejętności pływania. Zgoła inaczej jest ze szkołami podstawowymi. Obie szkoły – „Dwójka” i Trójka” – oddalone są od basenu o ponad kilometr. Zatem konieczny jest dowóz uczniów na zajęcia pływackie.
Na to zaś szkoły nie mają pieniędzy. Ponadto trzeba zmieniać harmonogram zajęć, aby łączyć co najmniej dwie lekcje wf-u, by zajęcia na basenie miały sens. Inną sprawą jest wzrost – ok, 80 procent uczniów podstawówek jest niższych niż 135 cm, a tyle wynosi minimalna głębokość wody.
Dodatkowo – zgodnie z regulaminem pływalni – grupa zorganizowana nie może liczyć więcej niż 15 uczestników na jedną osobę prowadzącą zajęcia, posiadającą odpowiednie uprawnienia, Klasy z reguły liczą więcej uczniów, trzeba więc dwóch nauczycieli. Obie szkoły podstawowe nie są przygotowane przynajmniej w pierwszym półroczu do zajęć wf-u na pływalni.
To skandal, by dwa lata budowany basen zaskoczył szkoły i magistrat – mówi jeden z rodziców.
Innym aspektem posiadania przez Włodawę basenu jest fakt ponoszonych przez miasto kosztów. Zgodnie z założeniami budżetu, do pływalni włodawski podatnik będzie dokładać rocznie ok. miliona zł. Skąd? Oczywiście z podatków, które muszą wzrosnąć .
W niecce basenu może się pomieścić jednocześnie 50 osób. Gdyby był wykorzystywany maksymalnie, to koszty można by zminimalizować. Basen jest czynny przez 14 godzin dziennie (od 8 do 22) przez siedem dni w tygodniu. Gdyby tylko 100 osób dziennie wykupiło bilety po 7 zł, to przez tydzień uzbierałoby się prawie 5 tys. zł. A przez rok 250 tys, zł.
Jednak nawet ta kwota wydaje się być zbyt optymistyczna. Trzeba jednak pamiętać, ze w projekcie budżetu na 2013 r. zapisano, iż wpływy z usług (kryta pływalnia, hala sportowa, wypożyczalnia kajaków i rowerów) wyniosą 464 tys. zł. Wedle wstępnych wyliczeń, założono dzienny wpływ z biletów w wysokości ponad tysiąc złotych. Wkrótce się okaże, czy to realne.
źródło : Nowy tydzień
Widzę że każdy martwi się o to co nie swoje. Nie dość że basen we Włodawie nie odbiega niczym od innych w Polsce to ma niską cenę za korzystanie z obiektu.
Czytając opinie i gadanie to człowiekowi aż ciśnienie skacze.
jak by zamontowali 50 suszarek jedna przy drugiej to by było mało albo wtedy za ciasno. Gdyby nie to to pewnie oświetlenie raziło by. Bo za mocne.
Szafki są problemem bo każdy przecież nosi kurtkę z pierzem na -30 stopni a gumiaki są za wysokie.
Głębokość basenu to porażka bo przecież w innych miastach buduje się od 80cm do 150cm i każdy kto nie potrafi pływać może się pochwalić znajomym że chodzi na pływalnie.
Czekać aż ktoś powie że płytki są nie dość chropowate.
Wiecznie tylko narzekanie pomijając to że 80% tych narzekaczy nie wie jak wyglądają prawdziwe pływalnie i uważa że umie pływać.
To jest właśnie Polskie docenianie tego co jest. Czasami ludzie dochodzą do wniosku że nie warto nic robić bo każdemu nic nie będzie pasować.