Ponad 60-letni schorowany mężczyzna z osiedla w Dębowcu (gmina Urszulin) zamknął się w swoim mieszkaniu i przez kilka dni nie chciał nikomu otworzyć drzwi. Zaniepokojeni sąsiedzi powiadomili opiekę społeczną. Twierdzą, że GOPS nie bardzo spieszył się, by sprawdzić, co się dzieje z jego podopiecznym.
- To bardzo schorowany i biedny człowiek. Jemu nie wystarcza nawet na jedzenie, a podobno niedawno ktoś jeszcze okradł go z pieniędzy. Jak go ostatnio widziałam, był w opłakanym stanie. Mówił, że zamknie się w domu i albo umrze sam, albo się wykończy. I rzeczywiście się zamknął – opowiada jeden z sąsiadów pana Kazimierza. – Przez kilka dni próbowaliśmy się do niego dostać, ale on nikomu nie otwierał. Powiadomiliśmy GOPS, bo on korzystał z jego pomocy. Nie mogąc się doczekać wizyty pracownika GOPS-u, poprosiliśmy o pomoc waszą redakcję. Dopiero jak zainteresowaliście się sprawą, ktoś się tu w środę pofatygował.
GOPS odpiera zarzuty. – Nasza pracownica była tam w ciągu ostatnich kilku dni, ale nikt jej nie otwierał. 13 czerwca poszliśmy tam z policją i zarządcą budynku. Mężczyzna był w złym stanie, sprawiał wrażenie nieobecnego i obojętnego. Na jego prośbę wezwaliśmy pogotowie, które zabrało go do szpitala. Mężczyzna jest naszym podopiecznym, udzieliliśmy mu wszelkiej pomocy, jakiej od nas oczekiwał – mówi Ewelina Furek, pracownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. – Kiedy pan Kazimierz wyjdzie ze szpitala, będziemy mu pomagać – zapewnia.
Daniel Eustrat, rzecznik policji we Włodawie, potwierdza wersję GOPS-u. – O sytuacji policję z Urszulina poinformowała kierowniczka GOPS. W obawie o życie mężczyzny zarządca budynku w asyście policji wyważył drzwi do jego mieszkania. W środku policjanci zastali mężczyznę, który siedział na łóżku i pozostawał obojętny na interwencję. Dalej zajęli się nim pracownicy GOPS – opowiada rzecznik.
źródło: NOWY TYDZIEŃ