Zgodnie z Kodeksem wyborczym wybory samorządowe odbędą się prawdopodobnie 16 listopada. Wybierać będziemy nie tylko wójtów czy burmistrzów, ale i radnych powiatowych, którzy potem wyłonią starostę i zarząd powiatu. W powiecie włodawskim po raz kolejny głównym rozgrywającym może okazać się PiS, prowadzone przez Wiesława Holaczuka – obecnego starostę.
Wielu mieszkańców dziwi się i żałuje, że starosty nie wybiera się bezpośrednio, tak jak w przypadku wójta. – Ta formuła, wprowadzona po raz pierwszy w 2002 r., sprawdziła się – mówi radny Edward Łągwa. – I nie wiedzieć czemu ustawodawca nie chce przenieść tego wzoru do powiatów. Ludzie chcą mieć poczucie, że sami decydują o wyborze, nie zaś decyduje ktoś inny – nawet ci, którzy zostali wybrani przez nich. Dlatego nikt raczej nie krytykuje bezpośrednich wyborów prezydenta RP czy burmistrza lub wójta. Demokracja bezpośrednia jest najlepszą formą zaufania narodowi czy grupie mieszkańców.
Odkąd w powiecie włodawskim przed niemal czteroma laty zawiązała się „niemożliwa koalicja” – PiS z SLD, odtąd wszystko jest możliwe. W 2010 r. na bazie tezy, że sojusz PiS-u z lewicą jest nierealny, „popłynął” PSL. Chcąc zagarnąć wszystko, nie dostał nic. Do dziś były starosta z tej partii jest „persona non grata” nawet w części środowiska ludowców.
WIĘCEJ W NOWYM TYGODNIU
źródło: Nowy Tydzień